Moriarty zbytnio nie przejął się widokiem radiowozów za oknem. Na twarzy wciąż miał swój złowieszczy uśmiech, jak przystało na prawdziwego kryminalistę.
-Sherlock Sherlock Sherlock...-zaczął mówić do siebie, nadal patrząc przez okno.
-Jaki ty jesteś głupi....a w dodatku naiwny !
Molly stała z boku, z lekkim przerażeniem w oczach i przyglądała się tej scenie. Wciąż nie mogła uwierzyć, że Jim jakimś cudem przeżył i stoi teraz w jednym pokoju z nią i Sherlockiem. Na myśl o Holmesie pojawiły jej się łzy w oczach. Tak bardzo jej na nim zależy... A teraz dodatkowo zafundowała mu ogromne niebezpieczeństwo. Zaczęła karcić za to siebie w myślach.
************************************************************************
W tym samym czasie, piętro niżej stał John Watson. Sherlock nie pozwolił mu iść za nim, by go nie wpakować w kłopoty. Ah ten jego przyjaciel... Jest z "lekka" szalony, ale troszczy się o innych... Dlatego tak bardzo mu zależy na tej przyjaźni.
-I co ja tutaj mam niby robić ? - doktorek zaczął mówić do siebie i chodzić tam i z powrotem. W końcu jednak usiadł na podłodze i zajął się rozmyślaniem na temat: jak wyglądałoby moje życie, gdybym nie spotkał na swojej drodze Sherlock'a ?
************************************************************************
-Czego ode mnie oczekujesz ?!!- wrzasnął Sherlock, a jego twarz sugerowała jedno: jak nie przestaniesz gadać, zaraz dostaniesz kulką w łeb.
-Oj no weź ! Naprawdę nie wiesz ? - Moriarty zaśmiał mu się drwiąco w twarz.
-Sherlock Holmes- ponoć najsłynniejszy detektyw na świecie... hmm... chyba pora obalić tę teorię.- znów można było usłyszeć jego szatański śmiech.
-To chyba jasne czego oczekuję !!-Jim coraz bardziej się rozkręcał
-Czego ? ... no powiedz czego ode mnie chcesz ... - Holmes powiedział to tak cicho, że do Molly ledwo dotarły te słowa.
Ona bardzo dobrze wiedziała, czego Moriarty pragnął . W tej chwili zrozumiała jedno... Może już na zawsze stracić Sherlock'a... Te wszystkie jej marzenia związane z nim, mogą runąć właśnie w tym momencie. Nie wytrzymała... Podbiegła do Jim'a i z całej siły uderzyła go w nos. Można było usłyszeć jego jęk. Chwilę po tym na brudną od kurzu podłogę, polały się krople krwi.
-Ooooł panno Molly, nie dobra z pani dziewczynka- mimo bólu, który można było wyczytać z twarzy złoczyńcy, ten nie zaprzestał swoich dogadywanek.
-Nigdy go nie dostaniesz !!!! NIGDY !!!!- Molly z taką wściekłością wykrzyknęła to kryminaliście w twarz, że aż Sherlock spojrzał na nią zdziwiony.
-Uciekaj póki masz szansę !!! - zdyszanym głosem powiedziała mu Hooper.
Detektyw jednak nie ruszył się. Stał w tym samym miejscu co przedtem i jedynie patrzył z większym skupieniem na wpół zgiętego z bólu Moriarty'iego.
Miał przed sobą swojego odwiecznego wroga. W każdej chwili mógł go zabić, ale coś w głowie mu mówiło by tego nie robił...
-Zostaw moich przyjaciół w spokoju, a w zamian weź mnie.
Molly nie mogła w to uwierzyć.
-NIE !!!!!!- krzyknęła z ogromną rozpaczą w głosie.
Jim usłyszawszy te słowa, wyprostował się i "słodko" uśmiechnął.
-Zakończmy to raz na zawsze Holmes. A ty droga panienko.- spojrzał w stronę Molly.
-Nie próbuj się w to wtrącać!- powiedział to z taką groźbą w głosie, że dziewczyna bała się cokolwiek odpowiedzieć.
-Najpierw jednak- tu Moriarty znów odwrócił się do Sherlock'a.
-Odeślij radiowozy i powiedz, że to fałszywy alarm.
Detektyw westchnął i odpowiedział .
-O to nie musisz się już martwić... Czekają na mój sygnał by mogli ruszyć do akcji, a jak dotąd, nie pokazałem im go.
Jim po raz kolejny tego dnia, zaśmiał się szyderczo, ale nadzwyczaj głośno W końcu miał Sherlock'a w swoich szponach. Nareszcie nadszedł ten moment, w którym świat powie "pa pa" detektywowi a dostrzeże geniusz Jima Moriarty'iego. Najpierw jednak, trzeba się pozbyć tej zakochanej w Holmes'ie dziewuchy.
Jego myśli przerwał odgłos otwieranych drzwi. Do pokoju wparował zdyszany i wściekły Jonathan.
-O John ! Nareszcie ! Pozbądź się ten dziewczyny.- tu wskazał na Molly
-Mam ją zabić ?- przez twarz Jonathan'a przeszedł dreszcz zadowolenia.
-Nieee... to zbyt nudne. Po prostu zapakuj ją do wozu i wywieź jak najdalej stąd. Tak by już NIGDY, podkreślam słowo NIGDY, nie odnalazła mnie ani Sherlocka Holmes'a.
Dla Molly Hooper, wydarzenia z tego dnia okazały się zbyt ciężkie. Przed oczami zrobiło jej się ciemno... poczuła,że nogi jej miękną.... Chwilę potem leżała już na ziemi. Zemdlała.
-Cudownie !- Moriarty'iego humor nie opuszczał.
-Bierz ją na ręce i zrób co Ci nakazałem ! A pan, panie Holmes... Proszę za mną.
Sherlockowa xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz