Moriarty kochał
obserwować, dlatego z chęcią przyglądał się jak przez
twarz Molly Hooper przewija się kilka emocji naraz.
Widząc go, aż zachłysnęła się powietrzem. Jim zaśmiał się w duchu. Nie mógł zrobić tego głośno, nie chciał przecież na wstępie zepsuć sobie wizerunku. Zamiast tego rozciągnął wargi w psychopatycznym uśmiechu prawdziwego szaleńca.
- No, no, Molly Hooper! - zacmokał - Tęskniłaś?
Zaskoczenie na twarzy kobiety ustąpiły przerażeniu. Stężały jej mięśnie, ręce zaciskała w pięści, które prawie natychmiast rozluźniła. Na ziemię, z głośnym brzdękiem, spadł pęk kluczy.
- J-jak? - wydusiła wreszcie.
- Jak wszedłem do mieszkania, czy jak to się stało, że siedzę tu żywy, mimo, że twój podpis widnieje na papierach, które temu zaprzeczają? - zapytał, wciąż z uśmiechem na wąskich wargach - To proste - powiedział, patrząc na podłogę, gdzie przed chwilą spadły jej klucze. Molly podążyła za jego wzrokiem - Nie wymieniłaś zamków, po naszym ostatnim spotkaniu - tu, spojrzał na nią i sugestywnie uniósł brew. Na twarz Hooper wstąpił rumieniec - A jeśli chodzi o tą drugą sprawę... Cóż, nie tylko Sherlock zna sztuczki. Ale ta wiedza jest zarezerwowana tylko dla niego. Opowiem światu, jak wielki Moriarty wrócił do żywych, dopiero wtedy gdy Holmes będzie konał, a ją będę napawał się jego bólem...
Jim na chwilę zatracił się w wizji umierającego na posadzce detektywa. Oczyma wyobraźni widział jak z wypływającą krwią uchodzi z niego życie... Ach, ta wyobraźnia !
Widząc go, aż zachłysnęła się powietrzem. Jim zaśmiał się w duchu. Nie mógł zrobić tego głośno, nie chciał przecież na wstępie zepsuć sobie wizerunku. Zamiast tego rozciągnął wargi w psychopatycznym uśmiechu prawdziwego szaleńca.
- No, no, Molly Hooper! - zacmokał - Tęskniłaś?
Zaskoczenie na twarzy kobiety ustąpiły przerażeniu. Stężały jej mięśnie, ręce zaciskała w pięści, które prawie natychmiast rozluźniła. Na ziemię, z głośnym brzdękiem, spadł pęk kluczy.
- J-jak? - wydusiła wreszcie.
- Jak wszedłem do mieszkania, czy jak to się stało, że siedzę tu żywy, mimo, że twój podpis widnieje na papierach, które temu zaprzeczają? - zapytał, wciąż z uśmiechem na wąskich wargach - To proste - powiedział, patrząc na podłogę, gdzie przed chwilą spadły jej klucze. Molly podążyła za jego wzrokiem - Nie wymieniłaś zamków, po naszym ostatnim spotkaniu - tu, spojrzał na nią i sugestywnie uniósł brew. Na twarz Hooper wstąpił rumieniec - A jeśli chodzi o tą drugą sprawę... Cóż, nie tylko Sherlock zna sztuczki. Ale ta wiedza jest zarezerwowana tylko dla niego. Opowiem światu, jak wielki Moriarty wrócił do żywych, dopiero wtedy gdy Holmes będzie konał, a ją będę napawał się jego bólem...
Jim na chwilę zatracił się w wizji umierającego na posadzce detektywa. Oczyma wyobraźni widział jak z wypływającą krwią uchodzi z niego życie... Ach, ta wyobraźnia !
Molly jednak nie
marnowała czasu na rozmyślania. Właściwie w ogóle nie myślała.
Zadziałało coś, co naukowcy nazywają instynktem samozachowawczym.
Chwyciła kryształowy wazon (pamiątkę po świętej pamięci babci)
i zamachnęła się. Niestety, nie trafiła. Gdy nadlatujące
naczynie dzieliły centymetry od głowy Jima, ten się uchylił.
Hooper rzuciła się do ucieczki.
Muszę stąd uciec –
myślała gorączkowo, kierując się do drzwi wyjściowych.
Pociągnęła kilkukrotnie za klamkę. Drzwi były zamknięte na
przysłowiowe cztery spusty – Idiotko! Sama je zamknęłaś!
Klucze... Zostały w salonie...
-
Tego szukasz? - Jim oparł się o framugę i uniósł w górę pęk
kluczy. Uśmiechnął się z udawaną życzliwością, a Toby z
lubością ocierał się o nogawkę jego spodni.
Mały,
zdradliwy sierściuch.
Moriarty
odsunął od siebie zwierzę, po czym wolnym krokiem podszedł do
Molly, która przylgnęła plecami do ściany. Klamka boleśnie
wpijała jej się w lędźwie, ale patolog ignorowała ból. Skupiała
się tylko na twarzy Moriartego, która znajdowała się już tylko
kilka centymetrów od jej własnej. Jim położył rękę na jej
karku i uśmiechnął się w krnąbrny sposób. Poczuła ukłucie.
Zamknęła oczy. Odpłynęła.
~*~
Odzyskawszy
świadomość, wzięła głęboki oddech. Powietrze pachniało kurzem
i starym drewnem, przez co zaswędziało ją w nosie. Kichnęła.
Czuła, że ma związane nadgarstki i stopy, ponadto usta krępował
jej prowizoryczny knebel, zrobiony z jakiejś szmatki. Otworzyła
oczy.
Znajdowała
się w wielkim pokoju, z wypolerowaną, lśniącą posadzką z
ciemnego drewna. Z sufitu – równie ciemnego jak podłoga –
zwisały trzy żyrandole. W jednej z pokrytych ciemną, drewnianą
boazerią ścian znajdował się kominek. Po dwóch stronach kominka,
w równych około metrowych odległościach stały posągi z białego
marmuru. Większość z nich miała ponure twarze, inne zaś wydawały
się zastygnąć w przerażeniu. Mimo ogromnego przepychu samego
pomieszczenia, jego umeblowanie było raczej ubogie. Ot co, ciemna
kanapa, dwa fotele i imponująco duży, płaski telewizor. Całość
prezentowała się trochę jak kwatera mitologicznej Meduzy dziwnym
trafem przeniesionej do dwudziestego pierwszego wieku.
-
Och, nareszcie! – na kanapie dostrzegła rozłożonego Jima, z
pilotem w jednej ręce i szklanką bursztynowego trunku w drugiej –
Skoro królewna wstała, zapraszam na seans! Rozwiązać ją! Zostaw
tylko związane nadgarstki. I załóż jej nową biżuterię.
Nie
wiedziała, że w pomieszczeniu znajduje się ktoś jeszcze. W ciągu
kilku sekund dopadł do niej mężczyzna wielkości goryla i aparycji
szczura, który niezbyt delikatnie zajął się rozwiązywaniem
więzów z jej stóp i ściągnięciu knebla.
Jim
w skupieniu obserwował jak jego podwładny – Johanson zapina na
szyi Hooper obrożę. I to nie byle jaką ! Połączona z małym
pilotem na kolanach Moriartego, wytwarzała impulsy elektryczne,
które powodowały niegroźne dla życia, aczkolwiek bolesne
wstrząsy. Mógł zadawać ból za jednym wciśnięciem guziczka!
Czyż to nie genialne?
-
Zapraszam na seans – powtórzył – Dziś nadają mój ulubiony
program - „Perypetie z Baker Street”! A wiesz, droga Molly, co w
tym wszystkim jest najlepsze? Nadają z udziałem publiczności !
Zaśmiał
się. Był to śmiech szczery, lekko gardłowy, a jednak
przerażający. Był to śmiech prawdziwego szaleńca.
Uspokoiwszy
się, Jim włączył telewizor, po czym wyciągnął z kieszeni mini
mikrofon i przyczepił go do kołnierza swojej koszuli.
-
Ciesz się widokiem, Molly Hooper.
Na
ekranie pojawił się Sherlock. W mieszkaniu panował niewyobrażalny
bałagan, nawet czaszka leżała nie na swoim miejscu. Sam Holmes
leżał na kanapie z spojrzeniem skierowanym w sufit, a podbródek
opierał o złożone jak do modlitwy ręce. Molly podejrzewała, że
detektyw znów zamknął się w swoim pałacu myśli. Parę chwil
później, zirytowany wstał i podszedł do drzwi. Ustawił się
tyłem do obiektywu, zakrywając przy tym nowo przybyłych, więc nie
mogli zobaczyć kto go odwiedził. Słyszeli jednak podniesione
głosy dwóch mężczyzn, z którymi Sherock (swoim zwyczajem) nie
poczynał sobie zbyt grzecznie. Wkrótce do konwersacji dołączył
Mycroft, lecz nie miał wiele do powiedzenia, bo Holmes zatrzasnął
im drzwi przed nosem. Hooper nienawidziła siebie za to, że akurat w
tym momencie pomyślała o tym jak bardzo podoba jej się Sherlock
Holmes. Na twarz wstąpił jej lekki rumieniec. Uszło to jednak
uwadze Jima, który w skupieniu wpatrywał się w ekran, wyczekując
idealnego momentu. I ten w końcu nadszedł.
-
Jak
to zrobiłeś? Przecież cię zabiłem... - odezwał się sam do
siebie Holmes – No jak?
-
Teraz będzie zabawa! - Jim klasnął w dłonie z entuzjazmem godnym
pięciolatka, po czym włączył swój mikrofon – Nie doceniasz
mnie, Sherlocku ! - krzyknął.
Detektyw
poderwał się na nogi i zaczął szukać ukrytej kamery.
-
Zamilkłeś? - ciągnął Moriarty -
Jestem
wszędzie. Jak powietrze...Jak wiatr. Zmienny wiatr... Bawię się z
wami... Jak duch...
Molly
także się poderwała. Miała skrępowane ręce, ale postanowiła
skorzystać z nóg. Zamachnęła się, by kopnąć Jima w piszczel,
jednak ten ją uprzedził. Na swoim malutkim pilocie wcisnął guzik,
a ciałem Molly zawładnął wstrząs. Stanęła jak wryta, nie mogąc
dobyć z siebie słowa. Jim spojrzał na nią lubieżnie i nachylił
się, przystawiając mikrofon do jej ust.
-
No już. Przedstaw się.
Molly
nie mogła, ani też nie chciała się odzywać. Może nie była dla
Sherlocka ważna, ale była niewinna. A Sherlock Holmes nie naraża
niewinnych na niebezpieczeństwo. A ona nie chciała narażać jego.
Zrobiłaby to gdyby pokazała jak bardzo się teraz boi. Zamiast
tego, spróbowała uderzyć Moriartego. Trafiła w brzuch, jednak nie
miała na tyle siły, by stawić opór swojemu oprawcy. Wcisnął
guzik.
Przez
jej ciało przeszedł silny impuls elektryczny, ściskający
wnętrzności. Wrzasnęła.
-
MÓW! - rozkazał Moriarty. Wciąż wciskał guzik.
Ból
okazał się silniejszy. Przegrała.
-
ZOSTAW MNIE! TO BOLI! - krzyczała.
-
Zostaw ją. - usłyszała głos Sherlocka – Słyszysz ?
Moriarty
posłusznie zaprzestał. Molly wzięła głęboki wdech.
-
Czego chcesz? - dopytywał Sherlock.
-
Ja? - powiedział – No pomyśl detektywie ! A może oszuście?
- Jim spojrzał na Molly wyzywająco.
I co? -
zdawały się mówić jego oczy - I
kto jest górą?
Na
pewno nie ty, śmieciu – odpowiedziała
mu w myślach. Kopnęła go w krocze.
-
Ojoj! Zła dziewczynka ! A masz!
Kolejny
wstrząs. Niewidzialna ręka zacisnęła się na sercu Molly.
-
I co detektywie?! Masz 48 godzin. Inaczej panna zrobi pa-pa!
- Czego chcesz?! Czego? - krzyczał Sherlock. Bezsilny. Złamany. Tak, jak Jim Moriarty lubił najbardziej.
- Czego chcesz?! Czego? - krzyczał Sherlock. Bezsilny. Złamany. Tak, jak Jim Moriarty lubił najbardziej.
-
Pomyśl! - odpowiedział. Wyłączył mikrofon i telewizor – Koniec
transmisji – zwrócił się do Molly.
– Wynieść ją! - krzyknął. Johanson zawlókł półprzytomną
Molly Hooper, a Jim wziął do ręki szklankę z Whiskey.
Sącząc
alkohol uśmiechał się i gratulował sobie przebiegłości.
Koniec
gry w kotka i myszkę, Holmes.
Madeleine.
Tak długo zbierałam się do przeczytania jakiegoś opowiadania o Sherlocku i w końcu udało mi się trafić na waszego bloga przez Madeleine. Oczywiście nie żałuję. Cieszę się, że w dzisiejszych czasach kilka osób potrafi się zintegrować i coś razem zrobić. I bynajmniej nie jest to granie w jakieś internetowe gry.
OdpowiedzUsuńTak bardzo chciałabym wiedzieć jak Jim przeżył! Końcówka trzeciego sezonu pozostawiła po sobie duży niedosyt, a wy właśnie go wypełniacie. Co on knuje? O co mu w ogóle chodzi? Nietypowy człowiek z tego Moriarty'ego. Powiedziałabym, że taki psychiczny. :D
Wszystko mi się podoba, więc pozostaje mi czekać na kolejne rozdziały.
niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/
PS. Możecie wyłączyć weryfikację obrazkową? Jest dość irytująca.
Pozdrawiam, M.